Pisanie, pisanie i jeszcze raz pisanie…

Wygląda dosyć nudno, ale przyznam Wam szczerze, że czasami człowiek nie może się zmusić do pisania, mimo ogromnych chęci. A to oczy bolą albo głowa, goście przyjadą, dzieci nie mogą spać, praca daje w kość, a w dodatku za oknem ponad trzydzieści stopni Celsjusza.

Co wtedy robić?

A no nic innego jak PLANOWAĆ!

Po co siedzieć całą niedzielę i pisać albo zarywać noce, mając wrażenie, że to przybliży nas do napisania naszej książki? Warto pomyśleć przez chwilę o pisaniu jak o biznesie, trzeba oddzielić życie od pisania, znaleźć czas zarówno na swoją twórczą aktywność, jak i zwykłe, codzienne życie z rodziną, pracę na etacie albo inne pasje. Wtedy zadbamy o tak zwaną równowagę, a to ona pozwala nam później trzeźwo myśleć, efektywniej działać i nie martwić się, że z czymś nie zdążymy.

Zapisuj jak najwięcej, planuj, nawet co do godziny.

I najważniejsze, zapisz, ile czasu chcesz poświęcić na pisanie. Może to być godzina czy dwie, a możesz też ustalić konkretną liczbę znaków, słów czy stron. Jeżeli postanowisz sobie, że dzisiaj napiszesz kolejne 10 000 znaków, to kiedy osiągniesz tę liczbę, zamknij laptopa i odpręż się. Poczuj satysfakcję, bo bez niej ciężko będzie Ci dotrzeć do celu.

A jeśli Twoim celem jest napisanie książki, uwierz mi na słowo, musisz podzielić swoją pracę na mniejsze sukcesy, bo nie wytrzymasz tych paru miesięcy, jadąc jedynie na obietnicy radości, której zaznasz wraz z ostatnim słowem powieści.

I oczywiście, kiedy dzieło jest już gotowe, odczujesz satysfakcję, może będziesz skakać, wymachując rękami albo krzyczeć i ściskać bliskich, ale ta radość wcale nie będzie mniejsza, jeżeli po drodze nagrodzisz się parę razy – za napisanie pierwszych 100 000 znaków albo kolejnego rozdziału.

Życzę Ci wytrwałości i mnóstwa sukcesów, szczególnie tych malutkich.